niedziela, 15 października 2017

Jesień i muffinki rodzinne

Jesień !

Wielokrotnie i w kółko mogę recytować to jak mantrę, przez sen, przez cały dzień, do siebie, do kogoś , w eter, że uwielbiam jesień. Rozkwitam rokrocznie w październiku, a tegoroczny jest wyjątkowo urokliwy. Mam wenę, mam siłę , mam chęci. W lecie gdyby nie praca i środek sezonu gastro pewnie uciekłabym do namiotu z koca w wyrku i nie wychodziła okopana po pachy w książkach.

Na jesień więcej mi się chce, jestem spokojniejsza i bardziej cierpliwa. Więcej czasu poświęcam rodzinie i nauce. Problemy samoistnie idą sobie gdzieś tam i czekają pewnie na kolejny sezon turystyczny ale do tego czasu jeszcze trochę, więc sypiam spokojnie.

W październiku odzywa mi się sentyment do piosenki Niemena „Wspomnienie” oraz książek, które porzuciłam dawno temu pędząc gdzieś nie wiem gdzie. Mam ochotę pisać długie listy i iść do skrzynki pocztowej, żeby je posłać. Ale poza symbolicznymi kartkami pocztowymi na święta, życzeniami wszystkiego i niczego nie ma komu pisać pięknych pachnących listów. Wszystko dzieje się już teraz natychmiast, bez tego tchnienia i oczekiwań. Takie czasy. Znaczy chyba takie czasy…

Ale pomijając moją niespełnioną listową fantazję zostają mi jeszcze zdjęcia w których cykanie wciągam swojego syna. Dzieci widzą wszystko inaczej. Piękniej rozumieją świat. Tak prosto i spontanicznie. Mijając niektóre kamyki i paprotki, które sfotografował mały M. było mi trochę wstyd, że nie dostrzegłam tego piękna, które on pojął przechodząc obok czegoś dla mnie tak zwykłego. I tu tkwi sens dla mnie wszystkiego. 



W istocie pojęć tak różnych i dalekich od siebie. Super jest później montować te zdjęcia w „krateczki” i dostrzegać je jako całość a nie pojedyncze przebłyski.



Była nawet w filmie „Holiday” taka cudna anegdota:
„Obcy sobie kobieta i mężczyzna podchodzą do lady sklepowej : on prosi o spodnie od piżamy, a ona o górę…patrzą na siebie i następuje „Zing” .  No ok. „Zing” jest z bajki „Hotel Transylwania” ale pasuje idealnie do kontekstu. W każdym razie, kiedy coś tworzy całość i pasuje do siebie mimo różnic – jest spójne i urokliwe, jest jednością. I to tak fajnie widać na wspólnych zdjęciach.
Na zdjęciach pojawiają się babeczki i na nie właśnie podaję przepis. Mam nadzieję , że sprawią wam tyle radości ile nam!

Pozdrawiamy!
K i M.

Przepis na babeczki rodzinne:

Składniki suche:
250g mąki
100 g cukru trzcinowego
1 cukier waniliowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50g zmielonych orzechów lub migdałów
Składniki mokre:
1 szkl mleka lub wody
½ szkl oleju
2 jajka, 1 żółtko

Wykonanie:

Do dużej miski wsypujemy i mieszamy wszystkie suche składniki: mąkę, cukry, orzechy, proszek do pieczenia.
Do drugiej miski wsypujemy i mieszamy wszystkie mokre składniki: wodę, olej, jajka.
Do suchych składników wlewamy mokre, mieszamy krótko i najlepiej niech to robią dzieci, bo im słabiej rozmieszane ciasto tym babeczki fajniejszą mają teksturę.
Wlewamy w foremki do ¾ wysokości papilotki.  Pieczemy 20 min w 200 st.

Można dekorować ulubionymi owocami, bakaliami!

Smacznego!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za dodanie komentarza. Trafił on do sprawdzenia. Pojawi się na blogu niezwłocznie :)