sobota, 28 kwietnia 2018

Mieszczuch w ogrodzie cz.III

Kolejny piękny poranek na zadupiu świata. Nie tęsknię do miasta. Pomimo ostrej jatki jaką ostatnio przeszłam po rozkopaniu rabaty słoneczników przez Lunę, doszłam do wprawy z ratowaniem roślin...przyjemniej tych nie zjedzonych .

Ale ogród żyje i ma się dobrze. Rośliny mają od czasu przesadzenia dokładnie 24 dni. Czy robię z nimi coś specjalnego? Nie. Podlewam je w zależności od ICH potrzeb czyli pogody. Kiedy jest gorąco podlewam je z samego rana i późnym wieczorem kiedy gleba jest jeszcze chłodna. Opryski (wodą i niczym innym) robię na zmianę raz rano , raz wieczorem , jak się wyrobię. Nie należy ani podlewać (nawet w dobrych intencjach) ani zraszać roślinek w ciągu dnia. Słońce może popalić listki.

Na przykładzie nagietków różowych pokarzę jak ładnie rosną w danym tygodniu :





Pierwsze 1,5 tygodnia (8 kwietnia) i szykowanie do przesadzenia. Wielodoniczki zamknięte w specjalnej szklarni pięknie je uchowały. Z końcem marca martwiłam się , że będą miały za zimno ale dały radę. W nocy kiedy temperatura mogła niebezpiecznie spaść, przekładałam szklarenki na parapet w sypialni. 




Kolejne 1,5 tygodnia (19 kwietnia). Drewniana skrzynka z warzywniaka dobrze im służy ale chyba muszę skombinować następną :)

I


 kolejne 1,5 tygodnia czyli dziś 29 kwietnia. Do tej pory nie robiłam z roślinkami absolutnie poza podlewaniem, zraszaniem w odpowiednich chwilach i oczywiście pilnowaniem przed psem. Są pięknie zielone, zdrowe i już nie mogę się doczekać kiedy zaczną puszczać kwiatki.

 Nagietki (u nas różowa odmiana) , są bardzo wdzięczne i cierpliwe. To naprawdę warte polecenia kwiatki do bloku na średniej wielkości balkon. Za delikatność przy podlewaniu odwdzięczają się całym swoim pięknem.

Do nagietków wrócę na pewno w fazie ich kwitnienia :)

Ukłony !

Pięknego dnia!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za dodanie komentarza. Trafił on do sprawdzenia. Pojawi się na blogu niezwłocznie :)