W ostatnim czasie w moim życiu znów wszystko wywróciło się do góry nogami i postanowiłam przystanąć w pogoni za króliczkiem. Duży balkon to nieodłączna część mojego życia w małym miasteczku, dlatego stanowi jedno z kilku miejsc w których uwielbiam przesiadywać i po prostu być.
Stąd również pomysł na jego zagospodarowanie pod mieszczuchowaty, amatorski balkon cały w kwiatach z niewielką częścią na coś swojskiego do jedzenia (bo pomidory ze sklepu to jakiś papier).
W tym roku zamiast całego balkonu w 6 odmianach pomidorów mam tylko dwie odmiany ale żeby wyrównać straty emocjonalne dowaliłam jeszcze marchew paryską i żółtą rzodkiewkę.
Rosną sobie w rytmie sielskiego jazzu (KLIK) dając mi czas na wykombinowanie miejsca i nowych dla nich rabat. W maju wszystko się ruszy. Na razie leniwie sobie rosną .
żółta rzodkiewka (2,5 tygodnia)
Marchew paryska (2,5 tygodnia)
Kapryśne pomidory koktajlowe (3 tygodnie)
Wszystkie roślinki rosną bez nawozów. Woda, słońce, ziemia. Może dlatego tak powoli? A może wydaje mi się że powoli? Jeśli ktoś ma jakieś rady albo ciekawostki związane z tymi roślinkami chętnie przyjmę :)
Ukłony!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za dodanie komentarza. Trafił on do sprawdzenia. Pojawi się na blogu niezwłocznie :)