sobota, 28 kwietnia 2018

Mieszczuch w ogrodzie cz.V

Kiedy całe życie kręci się wokół kuchni , trendów kulinarnych, cukierniczych, konkursów często zapomina się o samej istocie jestestwa.

W ostatnim czasie w moim życiu znów wszystko wywróciło się do góry nogami i postanowiłam przystanąć w pogoni za króliczkiem. Duży balkon to nieodłączna część mojego życia w małym miasteczku, dlatego stanowi jedno z kilku miejsc w których uwielbiam przesiadywać i po prostu być.

Stąd również pomysł na jego zagospodarowanie pod mieszczuchowaty, amatorski balkon cały w kwiatach z niewielką częścią na coś swojskiego do jedzenia (bo pomidory ze sklepu to jakiś papier).

W tym roku zamiast całego balkonu w 6 odmianach pomidorów mam tylko dwie odmiany ale żeby wyrównać straty emocjonalne dowaliłam jeszcze marchew paryską i żółtą rzodkiewkę.

Rosną sobie w rytmie sielskiego jazzu (KLIK) dając mi czas na wykombinowanie miejsca i nowych dla nich rabat. W maju wszystko się ruszy. Na razie leniwie sobie rosną .

żółta rzodkiewka (2,5 tygodnia)



Marchew paryska (2,5 tygodnia)


Kapryśne pomidory koktajlowe (3 tygodnie) 

Wszystkie roślinki rosną bez nawozów. Woda, słońce, ziemia. Może dlatego tak powoli? A może wydaje mi się że powoli? Jeśli ktoś ma jakieś rady albo ciekawostki związane z tymi roślinkami chętnie przyjmę :)

Ukłony! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za dodanie komentarza. Trafił on do sprawdzenia. Pojawi się na blogu niezwłocznie :)